wtorek, 14 czerwca 2016

Zapominam, ale...

Ciągle zapominam o ćwiczeniach. Trzeba pamiętać. Tak... Nadal nic nie zaliczyłam, a to ostatni tydzień. 3 msc do 66kg. Sporo czasu, a chciałabym zrobić więcej, a nawet to zrobię. Przysięgam to sobie, że wszyscy będą mieć zdziwione miny i będą mówić "wow, jak schudła". Chcę tego, będą zazdrościć.
Zbieram się już 2 dzień żeby dodać posta, ale ciągle jem. Najpierw jest tak, że jem małe śniadanie idzie super, a po obiedzie - napad żarcia, pochłaniam wszystko jakby organizm się bronił. Ale to nieprawda, to moja wina, że nie daję rady. Dziś będzie dobrze, zbyt wiele razy już upadłam.

 Przyszła do mnie nowa waga, zaczynam żałować jej zakupu i to bardzo. Wydaje kasę na jakieś wagi, a pies znowu musi iść do weterynarza. I co? I chuj, nie mam żadnej kasy, a widzę, że bardzo cierpi i jest to moja wina. Wszystko się sypie.

na wadze 74,5kg (13 czerwca)


Już się ogarnęłam, ale postanowiłam nie usuwać tego emo-posta. Jutro dodam bilans, będę liczyć kalorie, ale bez limitu tak po prostu. Patrzę na to co udało mi się osiągnąć i czemu nie iść dalej? Po co się załamywać? Jak nie teraz to jutro, a jak nie jutro to zawsze będzie czas na to. :)

Wczoraj było 74, dziś 76kg. Waha się, ale to normalne. Ćwiczę, staram się jeść w miarę zdrowo, ale nie idzie w ogóle. Nie dodam bilansu z dziś bo wyszedł strasznie słabo.

3 komentarze:

  1. Żeby zadziałało, musisz zacząć od takiego limitu, którego NA PEWNO nie będziesz przekraczać, np. 2000 kalorii. Potem np. co miesiąc albo 2 tygodnie zmniejszać o 200 kcal. Bo jak tak się rzucasz na te 1000 i 800 to potem znowu masz napady. Gdzie w tym logika? Tak się sukcesu nie osiąga.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeżeli ciągle ci nie wychodzi to znaczy, że coś jest nie tak. Jeżeli nie dajesz sobie rady z małymi bilansami, zacznij od czegoś z czym dasz sobie radę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dasz radę, obie damy ;) Motywuje mnie, kiedy wyobrażam sobie zazdrosne miny tych suk, których nie lubię :D

    OdpowiedzUsuń