piątek, 17 czerwca 2016

I tyle

Limit na najbliższe dni 800kcal. Nie lubię nieparzystych liczb, dlatego nie 900, nie 700. A dlaczego nie 1000? Bo za dużo. Jestem podłamana bo doszła mi na koniec roku kolejna 1 przez którą mogę nie zdać. I nie wiem jakim cudem z trzech 1, dwóch 4 i jednej 2 wychodzi mi 1. :) Dzisiejszy bilans jest chujowy, niestabilny i ogółem jakiś taki nijaki. Za to ćwiczę, badum bum. Codziennie robię to 30-dniowe wyzwanie. A, nie wiem ile to wszystko ma kcal, ale definitywnie za dużo. Wczoraj aż tak dużo nie zjadłam i znowu zawitało 74-75kg.


grahamka z sezamem, siemieniem lnianym, słonecznikiem, dynią, jajko na twardo
grahamka ^, plaster szynki
grahamka ^, jajko na twardo
grahamka^, mały kawałek mięsa z gołąbka, kapusta z gołąbka (mięso oddałam psu)
2 lubisie 230?
jabłko

sądzę, że wyszło jakieś 2000kcal, a to bardzo niedobrze
no i do tego wyzwanie 30-dniowe + 40 przysiadów

wtorek, 14 czerwca 2016

Zapominam, ale...

Ciągle zapominam o ćwiczeniach. Trzeba pamiętać. Tak... Nadal nic nie zaliczyłam, a to ostatni tydzień. 3 msc do 66kg. Sporo czasu, a chciałabym zrobić więcej, a nawet to zrobię. Przysięgam to sobie, że wszyscy będą mieć zdziwione miny i będą mówić "wow, jak schudła". Chcę tego, będą zazdrościć.
Zbieram się już 2 dzień żeby dodać posta, ale ciągle jem. Najpierw jest tak, że jem małe śniadanie idzie super, a po obiedzie - napad żarcia, pochłaniam wszystko jakby organizm się bronił. Ale to nieprawda, to moja wina, że nie daję rady. Dziś będzie dobrze, zbyt wiele razy już upadłam.

 Przyszła do mnie nowa waga, zaczynam żałować jej zakupu i to bardzo. Wydaje kasę na jakieś wagi, a pies znowu musi iść do weterynarza. I co? I chuj, nie mam żadnej kasy, a widzę, że bardzo cierpi i jest to moja wina. Wszystko się sypie.

na wadze 74,5kg (13 czerwca)


Już się ogarnęłam, ale postanowiłam nie usuwać tego emo-posta. Jutro dodam bilans, będę liczyć kalorie, ale bez limitu tak po prostu. Patrzę na to co udało mi się osiągnąć i czemu nie iść dalej? Po co się załamywać? Jak nie teraz to jutro, a jak nie jutro to zawsze będzie czas na to. :)

Wczoraj było 74, dziś 76kg. Waha się, ale to normalne. Ćwiczę, staram się jeść w miarę zdrowo, ale nie idzie w ogóle. Nie dodam bilansu z dziś bo wyszedł strasznie słabo.

czwartek, 9 czerwca 2016

Znowu mnie nie było...

za co przepraszam. Dzisiaj miałam iść na kręgle, a po nich na pizze i stało się. Bum - otrząśnięcie się. Nie możesz tego zjeść, znowu przytyjesz.

Tęsknie za aną, trudno mi bez niej od tak sobie egzystować. Zepsuła mi się waga, zamówiłam nową, ale nie wiem kiedy przyjdzie. Stara pokazuje cały czas 1kg nawet wtedy, kiedy nikt na niej nie stoi, a kiedy ja na niej staje pokazuje 75kg co jest niemożliwe ponieważ opychałam się przez kilka dni i jej nie wierzę. Oby do poniedziałku doszła. Zapomniałam kompletnie o czerwcowym wyzwaniu więc zaczynam je dziś, dorzucę hula hop i trochę jazdy na rowerze.

To okropne. Wszędzie czuć jedzenie, aż trudno się powstrzymać... Dopiero jadłam serek wiejski, a już jestem głodna - masakra. Cholernie trudno jest się trzymać w domu w którym gotuje się po staremu. Goloneczki, boczek pieczony, a to kiełbaska, kaszanka itd. Wszystko strasznie kaloryczne. Niedługo znów idę do dentysty na leczenie dwóch 7 na dole, jak będą wyleczone to będę dalej uśmiechać się do dziadka, a może dorobię się aparatu. Wstępnie się zgodził zapłacić za niego, ale matka już awantury robi, że nie, że to jej obowiązek i ona ma mi go zapewnić. Szkoda, że nie widzi jak przez to 'cierpię', trudno mi się odzywać przez to do ludzi, a jeśli już to tak zakrywam twarz, że seplenię. Mimo to i tak jestem dość pewna siebie. Doszukuje się wad w sobie i efektów działania any.


2 kanapki z wędliną - 135
szklanka ryżu, warzywa z patelni - ok 230
serek wiejski light - 121
3 sucharki 120

15min hula hop

606/600

sobota, 4 czerwca 2016

Nic się u mnie nie dzieje, po prostu dodam bilans. A tak.
Szukam Olciuka / Kociaka, może ktoś wie gdzie się podziewają .-.

Ona wie. Musi o nas wiedzieć. Dziś zjadłam niestety bardzo dużo... Ale w miarę normalnie, a ona do mnie z tekstem "nie żryj tyle", nie pierwszy raz w tym tygodniu. Teraz jedynie co to wyzywa od najgorszych, jak siedziałam u niej w pokoju to kazała mi wypierdalać. Dosłownie, wypierdalać. Cóż rzec jeszcze mogę... Zamówiłam koszulkę, powinnam wziąć L żeby mieć motywację do chudnięcia. XL jest opięta, nienawidzę takich. Odstaje mi w takich sadło i te okropne cycki. Muszę się pozbierać, muszę przestać jeść i płakać z powodu tych cholernych zębów. Za jakiś czas będą normalne, będę mieć znajomych, będę chuda. Potrzebuję tylko czasu, a tego mam chyba dużo. Wyszłam dziś na rower, nie pojechałam daleko. W jedną stronę z 200m, a jak wracałam to powrócił ból kolana, mówiłam mojej matce ale nic sobie z tego nie robi. Wszystko zwala na wagę, może to i prawda, ale bez powodu nie boli kolano zawsze po jakimś wysiłku od grubo ponad 5 lat.


Jestem na początku 2 sezonu Heartlandu, jest ok, ale mogliby bardziej odwzorować książkę. O wieeelu rzeczach pozapominali. Pozmieniali też sporo np. ojciec głównej bohaterki miał wypadek podczas zawodów w skokach, a nie ganianiu byka. :v





piątek, 3 czerwca 2016

Sześćset

Więc zaplanowałam sobie jeść 600kcal. To dobra liczba, tak przynajmniej myślę. Nie było mnie booo przyszłam do domu, kiedy powinnam być w szkole. Miałam powód, koleżanka oblała mnie colą, ale nie. Dostałam wpierdol, matka pozabierała mi wszystko. Powinnam dostać okresu, ni widu, ni słychu. Nie ma. I źle, dziś wf którego nienawidzę. Wolę ćwiczyć sama. Na polskim było o eufinizmach. Przykład? "Nie mówi się moda dla grubych tylko moda dla puszystych". Szkoda, ze takiej mody nie ma. A no tak, waga znowu to głupie 76kg, było 74... Ale zjebałaaam. Po prostu będę się trzymać na tych 600kcal w porywach do 800 max. W planach mam iść na rower, pokręcić w końcu hula hop i nauczyć się kręcić nim w lewą stronę. Co tam jeszcze w szkole... Hm, widziałam dziewczynę o nogach wręcz idealnych. Podobają mi się, dwa patyki. Nienawidzę krągłości, faceci tak bardzo na nie lecą, tak bardzo chcą niemożliwych kształtów, żeby kobieta była piękna i idealna bez makijażu. Hah, śmieszą mnie ich wymagania. Bardzo śmieszą, jak dobrze że już nie odczuwam pociągu seksualnego do jakiejkolwiek płci. :)

Na zimę chciałabym wydziergać sobie sweter. Po prostu zwykły szary albo bordowy sweter. Taki jak jest na thinspiracjach z nogami, jest uroczy, ciepły i w ogóle jak zrobię go sama to satysfakcja mnie ogarnie.

Jest 22:35, oglądam Heartland. Wróciłam do niego po kilku latach, podoba mi się. Chciałam kupić książki już teraz, no ale halo. Dziecko drogie skąd ty tyle pieniędzy weźmiesz? ._. Jestem głodna, bardzo, bardzo głodna. Piję herbatę, może minie, oby. A może serial mnie tak wciągnie, że zapomnę o tym? Tak, niech wciąga dalej. Jacyś debile strzelają sobie fajerwerkami, czas uspokajać psa...

ś: 3 sucharki 120
o: kawałek piersi z kurczaka na parze, ryż 240
p: jabłko 70
k: 3 sucharki 120 (planowane)
550/600

10min intensywnego kręcenia hula hop

niedziela, 29 maja 2016

Jutro

Jutro będzie dobrze. Zawaliłam 5 dni z rzędu, były to najgorsze (aktualnie) dni w moim życiu. Nigdy więcej nie chcę już tyle jeść, jutro pewnie dostanę okresu, waga wzrosła. 77kg. Dupa boli mnie niemiłosiernie, wyszłam tylko na 20km na rower i co? Wracam, ledwo chodzę, a miałam przejechać 60 łącznie. Nie wyszło. Wróciłam od ojca po 14 (cała czerwona, za mocno się opaliłam), zjadłam obiad i poszłam spać. Wstaje - jedzenie... Wchłonęłam kabanosy, 2 banany, serek, kanapkę, fitellę która miała masakrycznie dużo kalorii. A do tego piłam słodki napój żeby jakoś jechać na tym rowerze i się trzymać. Jutro dodam wymiary, nie wiem co z jedzeniem, wiem, że jest chaotyczny post i tak naprawdę nikt nie będzie wiedział o co w nim chodzi. Aktualnie udaję, że się uczę choć tak naprawdę czytam blogi i staram się uczyć na wos, ale nie wychodzi mi. TOTALNIE zjebałam sobie szkołę, muszę to naprawić. Po prostu muszę.


Albo nie.
Wymiary:

szyja - 33cm
biust - 103cm
pod biustem - 88,5cm
talia - 90cm
brzuch w pępku - 105cm
biodra - 103cm
udo lewe w najgrubszym miejscu - 65cm
udo prawe w najgrubszym miejscu - 67,5cm
udo l nad kolanem - 43,5cm
udo p nad kolanem - 43,5cm
łydka l w najgrubszym miejscu - 40cm
łydka p w najgrubszym miejscu - 39,5cm

masakra

czwartek, 26 maja 2016

Znowu wolne

12:00
Dzisiaj znowu wolne... Jak ja tego nie lubię, matko... Obym nie zjadła dużo, jak najmniej. Po prawej stronie pojawiło się czerwcowe wyzwanie z jakiegoś portalu o zdrowym odżywianiu. Stwierdziłam, że czemu nie? Poćwiczę, tłuszcz mi spadnie, z hula hop będzie mi łatwiej. W środę zrobię sobie kilkudniową przerwę od hula hop, czytałam że za dużo ćwiczeń z nim obija nerki, które mogą później źle pracować, a tego nie chcemy. Nawet jeśli to nieprawda to trudno, przyda się przerwa żeby siniaki się wygoiły. Mam w planach poćwiczyć, jeść mało, wyjść na dwór i ogółem zrobić coś ze sobą.


15:27
Zjadłam obiad, wyszłam na dwór, pojeździłam pół godziny na rowerze i niedługo idę znów pojeździć. Jest ciepło, założyłam wyjątkowo krótkie spodenki. Nikogo aktualnie nie ma bo jest święto, mama wróci z pracy przed 18 więc mam sporo czasu na ćwiczenia. Rano byłam strasznie przybita bo moje śniadanie to aż 300kcal. Ale teraz jest lepiej, zobaczyłam ile spaliłam kalorii i wiem, że spalę ich więcej. Muszę się uczyć, ale strasznie mi się nie chce. Wiem, że muszę zaliczyć te 4 przedmioty. Mam jeszcze trochę czasu, ale i tak lepiej byłoby zaliczyć wszystko od razu. Jeśli je zaliczę to będę miała upragniony industrial. ♥

19:31
Bosz, masakra. Przyszła matka z pracy, kazała zjeść makaron i gulasz. Bez niego mój bilans byłby idealny... Znowu zawaliłam. ZNOWU.

BILANS
jogurt typu greckiego z brzoskwinią i marakują 114
2 kanapki z jajkiem 174
warzywa na patelnię 120
truskawki, arbuz 60
2 kanapki z wędliną 140
makaron, gulasz, pikantny ogórek 600

1348kcal

RUCH
hula hop - 40 min
jazda na rowerze - 1h

środa, 25 maja 2016

Zawaliłam

Dopiero 3 dzień jem normalnie, a już zawaliłam. No masakra. Muszę to spalić, wskoczę na hula hop i jakoś to będzie. Brzuch boli coraz bardziej od siniaków, ale trudno. Znikną. Już się doczekać nie mogę września, kiedy przyjdę normalna do szkoły i wszystkie dziewczyny będą mi zazdrościć. Nie schudnę od razu tych 20kg, ale liczę na chociażby 10. Nie mogę sobie pozwolić na potknięcia. Teraz naprawdę się staram, naprawdę mi zależy. Jedynym plusem tego obżarstwa jest to, że nie jest to nic niezdrowego.



BILANS
za dużo, 2000

wtorek, 24 maja 2016

Wtorek

Tragedia, 4 przedmioty do poprawienia. Meh, poprawię. Jest po 19, niedawno wstałam. Idę coś zjeść, byle zapychająco i mało kalorycznie.Później pokręcę hula hop, mam już trochę siniaków, ale to nic. Tłuszcz mi się tylko obił.

BILANS

pół serka wiejskiego ok 60
kanapka z nie wiem czym 250
pierś z kurczaka, chleb pełnoziarnisty 296
kanapka z wędliną 156
truskawki, banan 160

892

RUCH

30 minut hula hop

waga 75kg

poniedziałek, 23 maja 2016

Jestem

Jestem, wróciłam oby na stałe. Hula hop przyszło, kręciłam dziś sporo jak na pierwszy raz. W szkole jest dobrze, poprawić 2 przedmioty i zająć się aną :) Muszę się aktualnie uczyć więc nie będę myślała o jedzeniu, rower niedługo dostanę, tata przywiezie. Ruchu sporo będzie, jedzenia coraz mniej. Limitu na razie nie mam, chciałabym utrzymywać coś poniżej 1000kcal.Wiem, że dziś nie najlepiej i to bardzo...

BILANS

kanapka z jajkiem ok 150
2 gołąbki, kajzerka 480
pierś z kurczaka, ryż 350
smoothie  121
energetyk 100
kawałek wafla 20
truskawki 60
1281

RUCH

ok 20 minut hula hop -200kcal

środa, 18 maja 2016

Więc tak.

Tak, srak. Jadłam przez 2 tygodnie co chciałam, ile chciałam. Słodycze, fastfoody itd, itp. Jutro po prostu koniec, przytyłam 1kg, a wcześniej nawet schudłam do 75kg. Może to i głupie, ale robię 'test' koleżance która lubi się odchudzać, ta od mojej urojonej pro-any. Aktualnie rysuję rozetę na plastykę bo aż wstyd mieć z tego przedmiotu 2. Bilansu nie będę dodawać bo to istna masakra. Jak myślicie, jakie pytanie powinnam jej zadać? Mam już kilka w głowie (odnośnie odchudzania i any).

sobota, 14 maja 2016

Again

Znowu mnie nie było albowiem miałam bardzo ważny powód. Otóż kąpiąc psa znalazłam 2 kleszcze, 12 w nocy, a ja jadę z ciotką do najbliższego całodobowego weta. Udało się, pies żyje. Trochę szkody wyrządziła mu mama, ale nic wielkiego się nie stało. Jeszcze prawdopodobnie jedna wizyta w poniedziałek i przemywać mu rankę specjalnym środkiem. Hula hop dostanę aż za 2 tygodnie. 2 tygodnie, no kto by pomyślał, że przyjdzie mi tyle czekać... Zawalałam poprzednie dni, nie zaprzeczę. Stres związany z tymi kleszczami daje się we znaki, ale jutro po prostu będzie ten limit 900kcal. Na wadze stale 76kg, odkryłam nowe super zastosowanie różowego gluta. Zmiksowane owoce, trochę wody i glutek. Nie wiem czy jest to 'dozwolone', najwyżej mnie przeczyści. W poniedziałek do lekarza, prawdopodobnie powiększone węzły chłonne, boli mnie lewa część twarzy, gula nadal jest. Chyba będę musiała brać antybiotyk, ale i tak będę chodzić do szkoły bo muszę poprawić oceny, w tym roku na szczęście mniej zagrożeń niż w tamtym. W 3 klasie się postaram, będę się uczyć, będę chuda i nikt nie będzie się o nic czepiać. Idealnie.

czwartek, 12 maja 2016

Może 900?

Może zacznę z limitem 900kcal? Nie wiem, wydaje  się dobry. Jestem strasznie zazdrosna, ja kisze się w długich spodniach, jest mi strasznie gorąco. Inne mogą założyć spodenki, a ja nie. Ale one sa chude, ja mam nadal nadwagę. Muszę schudnąć,  tak bardzo tego chce... Może dziś już nic nie zjem? Dużo tego było, a kalorycznosci nie znam. Ewentualnie jakieś warzywa na patelnie i jabłka.

2 kanapki z wędlina
sok jabłkowy

środa, 11 maja 2016

Jakiś tytuł

Nie mam co opowiadac, mysle jaki limit sobie ustalic. Moze 900... Boje sie ze to za duzo. Musze zaczac od nowa. Chce nic nie jesc, zrobic choc raz glodowke, ale oczywiscie nie. Silna wola umarła totalnie. 

edit: Prawdopodobnie mam świnkę. Choroby tydzień pierwszy minął. Katar coraz mniejszy, tylko gulka pod żuchwą strasznie boli, jebać. Jak nie przejdzie do rana i będzie bolało to idę do lekarza. 
serek wiejski 121
sok pomarańczowy 135
ryż, kawałek piersi z kurczaka, warzywa ok 400
warzywa na patelnie ok 50
2 kinderki 142
848

wtorek, 10 maja 2016

Czemu nic nie ma

Nic nie ma, nie mogę się pozbierać. Ciągle jem, od wczoraj sobie obiecuję, że dzisiaj zjem normalnie. Ale po co? Przecież jest ok, nie, nie jest. Dziadek znowu zaczął pić, znowu zaczną się awantury i totalny brak kasy. A przez ponad pół roku było ok... Jutro się ogarnę, naprawdę. Zaopatrzyłam się w 'różowego glutka' którego znać możecie od Kociaka. Jest słodki. Za słodki. Nie wiem czy działa bo jadłam ok 2000kcal przez 4 dni. Muszę to ogarnąć na jutro, tak. Katuję nowy album Biersacka, nadal jednak czekam na 5 album jego zespołu. Dopóki nie ma cieszę się tym co nagrał, jest powolne. Ma cudowny głęboki głos, męski, piosenki sensowne. Dostępne na Spotify - Andy Black. Dorobiłam się dziś aż 3 zajadów, masakra. Jednego nie widać, drugi tak średnio bo jest bezpośrednio na środku dolnej wargi, a trzeci w kąciku ust. Leżę teraz, czytam blogi, katuję Biersacka. Jestem wysmarowana tlenkiem cyjanku. Oby do jutra zajady się zmniejszyły, jak nie to przynajmniej gęby po jedzenie nie otworzę. Zważyłam się kilka minut temu, 76kg. Ból niesamowity, chaotycznie, niespójnie, ale cokolwiek jest. Nie chcę tu nikogo zostawiać dopóki nie osiągnę celu. A może i dłużej, nie wiem. Walczyć dalej będę, nie wiem czy z HSGD czy wezmę coś innego. Muszę coś znaleźć, może jakieś propozycje? Byle nie 300-600kcal, dla mnie na razie to za mało. Ewentualnie zaatakuje HSGD 3 raz, ani razu jej nie kończąc...

sobota, 7 maja 2016

#13 HSGD

Przepraszam za wczorajszy brak posta, ale było naprawdę źle. Dziś nie jest lepiej. Wczoraj i dzisiaj zajadałam wręcz smutki. A wszystko przez jedną osobę, do której czuję nienawiść. W poniedziałek naprawdę zrobię sobie głodówkę, bo to co dzieje się teraz to masakra. Od wczoraj boli mnie brzuch, gardło, nos. Podobno mam alergię na coś, objawia się bólem nosa i gardła, a brzuch to przez obżarstwo. Wczoraj i dziś wyszło około 1500kcal, więc nie ma tragedii jak kiedyś, gdy jadałam po 3000kcal.

Co do wczoraj, pisałam z dawnym przyjacielem, utrzymywaliśmy dobre stosunki i po prostu nagle zaczął mieć mnie gdzieś, podsyłając link do "końca internetu" zakończyłam naszą znajomość, tak przynajmniej to odczuwam. Kazał mi spierdalać, powód? "Nie masz mózgu, nawet jeśli jest to go nie używasz". Wiem, że nie był wart tego opychania się, płakania przez 2 dni. Dostrzegłam to dopiero teraz, kiedy olśniło mnie, że jestem jedną nogą w dzieciństwie, a drugą w 'młodzieżowym świecie'. Nie potrafię panować w pełni nad emocjami, ale dam radę. Schudnę i zacznę mieć przyjaciół, idealne ciało, choć nie do końca, waga będzie idealna, ale ciało o jakim marzyłam nie. Nienawidzę siebie za to, że wpierdalałam jak głupia tyle lat, dorobiłam się cellulitu, rozstępów, rozciągniętej skóry.

Teraz z innej paki. Przypomniała mi się rozmowa z moją thinspiracją, a mianowicie - anorektyczki mówią, że są grube bo chcą aby im mówić, że są szczupłe. To akurat prawdą nie jest, rozmowa była już jakiś czas temu, a koleżanka zaczęła tak sama mówić. Zaczynam się zastanawiać, czy nie jest ona wplątana w Anę. Bez powodu to raczej nie zaczęła mało jeść, z 60 do 48kg w okresie dorastania. Wiem, że jest w to wplątana chociaż może twierdzić inaczej. Ona ciągle chce więcej chudnąć, coś musi być na rzeczy. Nawet jeśli się mylę, nie zapytam o to wprost, wszyscy myślą, że dobrze mi z moją wagą, mam gdzieś hejty na mój temat, nie zamierzam nic ze sobą robić. Prawda no cóż, jest inna i wszystkim wam znana. :)


1500+/1100

Trzymajcie się chudziutko })i({

czwartek, 5 maja 2016

Głodówka, głodówka...

*kolejny post użalającego się nad sobą wieloryba, który woli jeść zamiast zacząć być motylkiem*

Chciałabym zacząć. I to dziś, nie wiem jak się za to zabrać. Czytałam o tym, żeby się przygotować, dieta płynna, rezygnacja z mięsa, zakaz tego, zakaz tamtego... Zająć ma to 2 tygodnie. Chcę dziś. Przeciągnąć ją do soboty. Ewentualnie zjeść bardzo mało. Tyle ile powinnam, a nie ponad stan. Nie potrzebuje jedzenia.

Czytałam o przeżuwaniu danej rzeczy i wypluwaniu jej. Średnio mi się podoba, szkoda marnować jedzenia i pieniędzy wydawać na coś, co wyrzucę albo spłuczę w kibelku. Jak jem mało mama krzyczy, że jem mało. Mam gorszy dzień - zjem więcej od razu tekst "znowu będziesz żreć?". Mówiłam jej, że dieta bo nie mam zamiaru być chora na cukrzycę typu 2 albo niedoczynność tarczycy. Albo lepiej, jedno i drugie. Było to dość dawno. W styczniu jak mniemam, wtedy bardzo się starałam nie wychodzić poza wyznaczoną ilość kalorii. A teraz? Teraz tylko odliczam minuty do następnego posiłku. W głowie układam plan co zjem, zjem i nie ruszę nic więcej. Myślę jedno, a robię drugie. Zważyłam się, położyłam wagę na kocu (przypadkiem), staję i patrzę - 78kg. Myślę tylko "jak to kurwa możliwe, wiem że dużo jadłam, przekroczyłam z 7 razy bilans, ale 78!?", stawiam na podłodze, ważę się ponownie - 75kg. Lepiej, ale od 2 tygodni nic nie schudłam. Dlatego głodówka. Chociaż 2 dni. Nie. Jeden dzień byłby sukcesem.

Nie wiem czy mi zależy, ale ilekroć czytam bloga jak ktoś świetnie sobie radzi mimo wzlotów i upadków wypełnia mnie euforia? Jestem szczęśliwa i myślę, że sama też tak potrafię, ale idę spać. Nadchodzi nowy dzień, a ja zapominam o wszystkim. O euforii, o dążeniu do perfekcji. Nie wiem nawet co się dzieje. Marzę tylko o tym żeby nie zjeść nic. Równe 0 kcal.



#11 HSGD

Dzisiaj jakoś dużo. Strasznie dużo. Jest 14, a ja już zjadłam prawię połowę tego co mogę. No cóż, najwyżej przegłoduje :) Oglądam Blok Ekipę, śmieszy bardzo szczególnie jeśli ktoś jest z Warszawy albo okolic. :P
Niedługo będę zamawiać hula hop, przy okazji dorobię się szczotki z włosia dzika. Myślę nad kupnem masła kokosowego żeby moje włosy jakoś lepiej wyglądały. Zwyzywali mnie wczoraj od spaślaków, jeszcze zobaczymy kto będzie spaślakiem jak będę ważyć mniej niż 50kg.


Wyszłam na dwór jakiś czas temu. Pochodziłam z psem, a teraz (19:30) kiedy to piszę o mało zawału nie dostałam. Swędzi mnie głowa, czuje jakiegoś robala. Lecę do mamy jak szalona żeby mi wyczesała bo może to kleszcz był, a tu pająk. Mały obrzydliwy pająk. Matko, nienawidzę robali.

jogurt, banan, jabłko ok 240
parówka drobiowa, kromka chleba 200
serek wiejski light 115
kubuś mus 69
pierś z kurczaka (papirus), ryż ok 350

974/1000

środa, 4 maja 2016

#10 HSGD

Nie wiem czy coś jeść czy nie. Wstałam o 19, bolała mnie głowa po tym jak dostałam piłką na zastępstwie. Skrócili nam lekcje, byłam w domu po 13. Nic szczególnego się nie działo w sumie. Dzisiaj z bilansem już duuużo lepiej, cieszy mnie to niezmiernie. :) Za 4 dni ważenie, po prostu muszę nie zawalić, chciałabym zobaczyć 74kg chociaż. Nie wiem na co liczę, ale jak się postaram... 

edit: zjadłam 2 małe kanapki, ciemne pieczywo się skończyło. Czuje się poszkodowana.

2x kanapka z salami 232

2x jogurt naturalny, banan, jabłko ok 400
ryż, warzywa na patelnie 250

882/900

poniedziałek, 2 maja 2016

#8 HSGD

Leżę w łóżku. Kombinuję co zrobić jeść żeby było mało kalorii. Aktualne plany na kolacje to jogurt z bananem i jabłkiem. (po raz pierwszy zjadłam ze smakiem jogurt naturalny :o) Jakoś może wyjdzie. Przeglądam nadal stare blogi. Można się tutaj reklamować, chętnie zajrzę. Najbardziej lubię czytać takie z długim stażem. Mam ochotę obejrzeć jakiś film, nie wiem jaki. Szukam nadal konkretów typu X-Men, Hellboy. Muszę mieć jakąś fabułę. Powinnam iść na dwór, ale nie mam ochoty. Kolejny dzień przegniłam w pokoju jedząc jak świnka chociaż dzisiaj lepiej niż wczoraj, nie powiem, że nie.  Znowu za mało piję, bolą mnie boki kiedy jakoś się przeciągnę. Pewnie przez jedzenie, które tam zostało. W planach na dziś to wypić jeszcze ze 3 herbaty.

Ach tak, czytam komentarze, ale nie odpisuję tak o. Ale czytam, tak samo z blogami. Nie komentuje, ale czytam.


2x kanapka (ciemne pieczywo, wędlina) 178
ryż, smażony kurczak (papirus w ziołach prowasalskich), ogórek zielony ok. 400
jogurt naturalny z bananem, jabłkiem ok 214
kanapka (ciemne pieczywo, plaster salami) 94
886/900

niedziela, 1 maja 2016

#7 HSGD

Z racji, że jest wolne to chyba notek nie będzie. Jest za zimno na wyjście na dwór. Strasznie się nudzę. (11:30)
Obejrzałam Hellboy'a 2 część, wyszłam z psem na spacer. Co tam jeszcze, szukam jakiegoś ciekawego filmu do obejrzenia. Szkoda, że w 2 umarła ta cała księżniczka, fajny byłby romans z tego. (nie piszę kto z kim bo spoilery i ktoś może chcieć  obejrzeć i sam się dowiedzieć)
Co tam jeszcze... Obejrzałam Wolverine, aktualnie oglądam X-Mena, mam zamiar dziś obejrzeć całą serię. Jestem na 1 'części', taaa. Zdążę. 

3 wafle ryżowe 108
smażona pierś z kurczaka (papirus winiary), ryż, ogórek zielony ok 400
jogurt naturalny z marchewką 129
lubiś 117
2x kanapka (wędlina, ciemne pieczywo) 178

932/1100

sobota, 30 kwietnia 2016

Nocny post, przemyślenia, etc.

Przeglądając blogi znalazłam 'informację' o hula hop z masażerem. Myślę sobie, czemu nie. Można by kupić i spróbować czegoś takiego, spalę kalorię, wyrobię jakieś mięśnie, przyspieszę spadek wagi... Upatrzyłam sobie, teraz tylko poprosić kogoś żeby mi zamówił. Znalazłam całkiem fają piosenkę (głównie dla fanów mocniejszych brzmień, Halestorm - Mz. Hyde). Nazwa tego 'magicznego kółeczka' jakoś nie specjalnie mnie przekonuje. Jakby po prostu trzeba było je założyć na siebie, a ono magicznie spaliłoby całą zbędną tkankę tłuszczową. Jest trochę po 1 w nocy, aktualnie słucham Approaching Nirvany (nie, nie tej Nirvany), moja ulubiona piosenka, towarzyszy mi już dobre kilka lat i zawsze dobrze mi się kojarzyła. Niedługo powinnam dostać rower zastępczy i zacząć w końcu ćwiczyć, nie mogę się doczekać. Wierzę, że uda mi się osiągnąć te 50kg chociaż nie idzie mi to w tym momencie najlepiej. Zjadłam jeszcze chyba z 7 wafli ryżowych. Mój błąd, dzień totalnie niezaliczony... Kolejny. Muszę wziąć się za siebie, spadające kilogramy wywołują uśmiech na mojej twarzy i mam niesamowicie dobry humor. Myślę co po HSGD. Z Ana in training (o ile dobrze zapamiętałam) nie dam sobie rady, 500kcal mnie przerasta. Szukam czegoś w górnej granicy 900kcal, coś typu: dzień 1 - 900, dzień 2 - 750, dzień 3 - 800, dzień 4 - 850. Mogłabym ustalić sobie coś sama. I chyba tak zrobię, jak wymyślę to edytuję post i wstawię obrazek z dietą którą zacznę po skończeniu HSGD. Zastanawia mnie kupno tego urządzonka. Z jednej strony strasznie chciałabym je kupić, a z drugiej muszę wydać pieniądze na fryzjera i iść do niego z psem. Wygląda tragicznie, a ja tak bardzo chciałabym go w pewien sposób uszczęśliwić. Wiem, że mnie kocha i przyjemność sprawia mu sam dotyk, ale jednak. Muszę mieć satysfakcję z tego. :)



#6 HSGD

Hm, co dziś...  Jak dla mnie ok, nie zjadłam super dużo i dobrze. Im mniej tym lepiej. Obejrzałam w końcu Deadpoola, zrobiłam obiad. Nic się w sumie nie dzieje, okres jak był tak jest. Leci i leci, nic zrobić nie mogę. Meh, nudny dzień, będzie tak przez jeszcze 3 dni, ale jakoś trzeba dać radę.
Po tym wszystkim jestem zdziwiona, że prawie 900 kcal... Myślałam, że będzie dużo więcej, ale skoro tak mało to świetnie. Pewnie wciągnę jakieś wafle ryżowe potem bo nie wstałam zbyt wcześnie (o 10)

4x kanapka (ciemne pieczywo, wędlina, pomidor) 368
lubiś 110
ryż, warzywa na patelnie 300
pół corissanta 100

878/1100

 Jakby ktoś szukał ślicznych ana zdjęć to zapraszam do obejrzenia tych, które spodobały się mi:
https://www.pinterest.com/lissandrabrothe/pins/

piątek, 29 kwietnia 2016

#5 HSGD

Zapomniałam dodać wczoraj posta. Przepraszam. Dziś po prostu wyrobiłam się na styk. Robiłam całkowity reset komputera, nie ma na nim nic. Pobieram wszystko co powinnam mieć na kompie: gra, spotify, gimp, przeglądarki. Najważniejsze i najpotrzebniejsze rzeczy. W szkole do 14, na wychowawczej apel. Po apelu wf, nie ćwiczyłam. Zaczął się niestety okres... Meh, dam radę. Aż tak bardzo nie umierałam, wzięłam 2 proszki i jakoś się trzymam. Co w szkole jeszcze... Ktoś załatwił się w naszej szatni i kupka po prostu leżała sobie na środku. :')
Po szkole zrobiłam obiad, później wyszłam z psem. Spotkałam 2 koleżanki, pogadałyśmy, poszlajałyśmy się trochę i tak wszystko mi w sumie zleciało.


kajzerka, pół serka wiejskiego 240
pół torebki ryżu, warzywa na patelnie 300
2 jabłka 100
2x kanapka (ciemne pieczywo, wędlina, pomidor) 158
snaxy paprykowe 135

933/950

środa, 27 kwietnia 2016

#3 HSGD

Dzisiaj już na szczęście lepiej. Kolejne niechciane zdjęcie, naprawdę nie wiem co ludzie mają w tych czasach z głową. Co chwila zdjęcia na snapchata, facebooka, instagrama. I po co to? W czym oni są lepsi oprócz tego, że chudsi? Ciemna masa, tak to określę. Namówiłam tatę na kino, jak wyjdzie zobaczymy. Dzisiaj chyba poczytam książkę, która zalega już od dłuższego czasu, zaczęłam ją ale tak od niechcenia. Poszukam jakichś teorii spiskowych odnośnie bajek, coś na temat Krainy Grzybów etc.. Niestety zmienili nam plan lekcji. Jutro zamiast od 9:40 do 13 lekcje od 8:00 do 13, eh. Wszystko zrobią żeby człowieka udupić. I na pewno poczytam blogi, odkąd znowu zaczęłam dietę mam chęć na czytanie innych blogów. Post dodaję o 20:20, jeśli coś jeszcze zjem (a mam nadzieję, że nie) to dopiszę.



2x serek wiejski light 242
zupa ogórkowa 250
grahamka 230

722/900

wtorek, 26 kwietnia 2016

#2 HSGD

Dzisiaj totalnie zawaliłam... Tyle kalorii zjadłam, że masakra. Po wczoraj waga spadła, jest 75kg.


W szkole średnio. Lekcje do 15, już praktycznie zasypiałam. W drodze powrotnej niestety koleżanka zrobiła mi zdjęcie. Nie chce usunąć, co z tego że nie wyraziłam zgody na zrobienie go. :)
 Ludzie to kurwy. Nie potrafią uszanować czyjegoś zdania i prośby o jedną rzecz. 

kanapka z wędliną, ogórkiem 305
baton musli oshee 186
kanapka z sama nie wiem czym (szkolna) 200
zupa ogórkowa ok 300
croissant 222
energetyk ok 100

1313/800

poniedziałek, 25 kwietnia 2016

HSGD po raz drugi.

 Zaczynam tutaj. HSGD, dzień 1.

W szkole całkiem ok, głód nie męczył mnie jakoś super strasznie, skończyłam lekcje o 13 więc byłam wcześnie w domu. Wycinałam figury na matematykę, przeglądałam instagramowe profile chodzących thinspiracji, trochę pograłam i to chyba tyle. Potem 'pouczyłam' się na wos. Znowu zaczęłam pisać z kumplem. (słowo przyjaciel nie przechodzi mi nawet przez gardło)


serek wiejski light, kawałek bułki 150
barszcz, bułka pszenna 408
serek wiejski light  121

679/900

Waga 75,5kg.